|
DACIA Klub Polska Forum Dyskusyjne Użytkowników DACII |
|
Technika jazdy - Chłodzenie turbiny, a jej żywotność
laisar - 2008-01-14, 23:11
Abstrahując akurat od Dacii: ja się tylko dziwię, że skoro chłodzenie turbiny jest takie istotne, to nie zostało to zrobione automatycznie - jakiś włączany termostatem i działający 30-60s dodatkowy silnik elektryczny czy coś w tym guście...
Marcin - 2008-01-14, 23:42
laisar napisał/a: | Abstrahując akurat od Dacii: ja się tylko dziwię, że skoro chłodzenie turbiny jest takie istotne, to nie zostało to zrobione automatycznie - jakiś włączany termostatem i działający 30-60s dodatkowy silnik elektryczny czy coś w tym guście... |
Koszty, koszty, koszty :)
A tak swoja droga to mozna bylo swego czasu kupic na allegro uklad, ktory podtrzymywal odpalony silnik jeszcze minute po wyjeciu kluczyka ze stacyjki (bodajze subaru ma tez cos takiego w niektorych modelach).
Co do silnika elektrycznego to nic on by nie dal. Chyba ze pompowalby olej do turbiny, bo to on ja chlodzi :)
laisar - 2008-01-15, 00:01
Jakie koszty, przecież napisałem to trudne słowo na "a" <; - chodzi właśnie o to, że o ile w taniej Dacii byłoby to w sumie zrozumiałe, to w zasadzie nie spotyka się zaproponowanego przeze mnie rozwiązania nawet w dużo droższych autach.
A w pomyśle chodzi oczywiście o to chłodzenie, a nie kręcenie turbinką (;
O patencie w Subaru pierwsze słyszę, choć trzeba też przyznać, że nie jestem auto-maniakiem - ale jeśli to działa tak samo jak ten moduł podtrzymujący pracę całego silnika, to jest to proteza a nie eleganckie rozwiązanie techniczne d:
El Logano - 2008-01-15, 09:50
Tak naprawdę właśnie nie tyle chodzi o chłodzenie, bo turbinka tak czy siak stygnie, ale o to, żeby po zatrzymaniu się rozkręcona turbina dostawała jeszcze olej nim się zatrzyma, jeśli zatrzymamy się i od razu i wyłączymy silnik, pompka przestanie pompować olej, kręcąca się jeszcze turbosprężarka straci smarowanie i będzie się zacierać (a nie przegrzewać ).
Ja proponuję dostosować technikę jazdy: przed planowanym zatrzymaniem się dojeżdżamy do miejsca postoju na luzie (obroty biegu jałowego nie są chyba wspomagane turbosprężarką, więc przechodzi ona w stan spoczynku ), potem odczekanie 10s i wyłączamy silnik, inne rozwiązanie, po parkingu jeździmy na jedynce lub dwójce bez dodawania gazu, my manewrujemy, a turbinka odpoczywa Ja tak robię i chyba zdaje to egzamin, a nie tracę czasu na odczekiwanie 20-30s na postoju.
Black Eryk: Proszę o używanie opcji 'edytuj'...
Niech nikt mnie nie rozśmiesza, że podnoszenie mocy z niezmienionej pojemności nie powoduje skracania żywotności silnika Proponuję przeanalizować tabelki :
http://www.wojdas.24x7.pl/wysilenie.html
laisar - 2008-01-15, 10:00
@el logano: Kiedy problem w tym, że "technika jazdy" to już nawet nie proteza, tylko obejście śmiesznego - bądź co bądź - problemu technicznego....
El Logano - 2008-01-15, 12:23
Laisar mógł byś sprecyzować?
laisar - 2008-01-15, 12:42
Było już wyżej, ale spróbuję jeszcze raz: chodzi o to, że skoro schłodzenie turbiny jest aż takie istotne, to wstawienie dodatkowej pompki podtrzymującej przez niezbędny do tego czas przepływ oleju w jej obiegu po zatrzymaniu silnika to pomysł trywialnie prosty i kosztowo efektywny.
Tak samo jak - z drugiej strony - ogranicznik obrotów silnika aż do osiągnięcia właściwej temperatury pracy tego elementu.
A że sytuacje są różne, to jeszcze najlepiej jakby ów cały układ dał się włączać i wyłączać.
No chyba że faktyczne awarie turbiny nie są jednak aż takie znowu częste...
Marcin - 2008-01-15, 13:07
laisar napisał/a: | Było już wyżej, ale spróbuję jeszcze raz: chodzi o to, że skoro schłodzenie turbiny jest aż takie istotne, to wstawienie dodatkowej pompki podtrzymującej przez niezbędny do tego czas przepływ oleju w jej obiegu po zatrzymaniu silnika to pomysł trywialnie prosty i kosztowo efektywny.
Tak samo jak - z drugiej strony - ogranicznik obrotów silnika aż do osiągnięcia właściwej temperatury pracy tego elementu.
A że sytuacje są różne, to jeszcze najlepiej jakby ów cały układ dał się włączać i wyłączać.
No chyba że faktyczne awarie turbiny nie są jednak aż takie znowu częste... |
Moim zdaniem wplyw na to ma takze fakt, ze... po co tworzyc trwale elementy????
Przynajmniej po padnieciu turbiny serwis ma co sprzedawac i naprawiac, a interes sie kreci.
Tak samo kiedy odpalamy zimny silnik nie jest on dostatecznie smarowany dopoki pompa oleju nie wtloczy go we wszystkie zakamarki. Tutaj tez moznaby zastosowac pompe elektryczna ktora pompowalaby i rorzprowadzala olej przed rozruchem. Ale nikt tego nie robi
A co do samej trwalosci turbiny jako przyklad niech posluzy slynna juz LagunaII w ktorej turbiny lubily padac nawet po 20 000 km
laisar - 2008-01-15, 13:43
Cytat: | A co do samej trwalosci turbiny jako przyklad niech posluzy slynna juz LagunaII w ktorej turbiny lubily padac nawet po 20 000 km |
To akurat jak przypuszczam był problem z tą konkretną konstrukcją lub procesem jej produkcji - mnie chodziło o faktyczną średnią awaryjność takiego rozwiązania w ogóle. Bo jeśli rzeczywiste przebiegi turbinek wnoszą np ok. 100tyś. km to ich wymiana związana byłaby raczej ze "zwykłym" zużyciem się i proponowane rozwiązanie nic by mogło nie dać.
Kwestia właśnie w stosunku trwałości do ceny - po co komu idealnie zachowana turbina po 500 tyś. km, skoro i tak dzięki temu nie nadaje się jakoś bardziej do recyklingu niż taka zniszczona już po 200 tyś., kiedy cały samochód i tak wędruje na złom? (Wartości oczywiście przykładowe).
W teorie spiskowe nie wierzę, choć oczywiście nie na się zanegować, że czasem różne korporację wspólnym wysiłkiem promują lub blokują pewne rozwiązania.
Tu jednak uprawiamy gdybologię, bo nie mam pojęcia jaka jest faktyczna trwałość turbin i jaki ich odsetek ulega awarii przez niewłaściwe użytkowanie - czyli jak bardzo są wrażliwe.
Marcin - 2008-01-15, 13:58
laisar napisał/a: | Cytat: | A co do samej trwalosci turbiny jako przyklad niech posluzy slynna juz LagunaII w ktorej turbiny lubily padac nawet po 20 000 km |
To akurat jak przypuszczam był problem z tą konkretną konstrukcją lub procesem jej produkcji - mnie chodziło o faktyczną średnią awaryjność takiego rozwiązania w ogóle. Bo jeśli rzeczywiste przebiegi turbinek wnoszą np ok. 100tyś. km to ich wymiana związana byłaby raczej ze "zwykłym" zużyciem się i proponowane rozwiązanie nic by mogło nie dać.
Kwestia właśnie w stosunku trwałości do ceny - po co komu idealnie zachowana turbina po 500 tyś. km, skoro i tak dzięki temu nie nadaje się jakoś bardziej do recyklingu niż taka zniszczona już po 200 tyś., kiedy cały samochód i tak wędruje na złom? (Wartości oczywiście przykładowe).
W teorie spiskowe nie wierzę, choć oczywiście nie na się zanegować, że czasem różne korporację wspólnym wysiłkiem promują lub blokują pewne rozwiązania.
Tu jednak uprawiamy gdybologię, bo nie mam pojęcia jaka jest faktyczna trwałość turbin i jaki ich odsetek ulega awarii przez niewłaściwe użytkowanie - czyli jak bardzo są wrażliwe. |
Laguna II wlasnie slynela z awaryjnych turbin i skrzyn biegow, wiec sa to faktycznie raczej wady produkcyjne. Ja mam zrobione Ibiza 63000 km i jak narazie turbina dziala :) Jak bedzie pozniej zobaczymy. Dla przykladu znajomy zrobil Golfem TDI 90 KM ponad 200 tys km i z turbina kompletnie nic nie robil. Takze tutaj sprawa dotyczy wysilenia danego siknika. Im wiecej koni z mniejszej pojemnosci tym ryzyko padniecia turbiny wieksze
laisar - 2008-01-15, 14:10
Czyli przypuszczam, że z tym ekstra wychładzaniem turbiny po jeździe jest jednak tak jak ze wszystkim - czyli trochę, nomen omen, dmuchanie na zimne (; Z czego wynika, że w zasadzie bez względu na sposób eksploatacji, w okresie gwarancyjnym turbince nic nie grozi...
Marcin - 2008-01-15, 14:31
laisar napisał/a: | Czyli przypuszczam, że z tym ekstra wychładzaniem turbiny po jeździe jest jednak tak jak ze wszystkim - czyli trochę, nomen omen, dmuchanie na zimne (; Z czego wynika, że w zasadzie bez względu na sposób eksploatacji, w okresie gwarancyjnym turbince nic nie grozi... |
W okresie gwarancyjnym jest to raczej maly odsetek awarii (oczywiscie zdarzaja sie nagminne przypadki jak w owej lagunie). Gorzej po okresie gwarancyjnym, ale i tak nie jest powiedziane ze padnie po 100, albo 200 tys. Znam kilka osob ktore pracuja jako przedstawiciele handlowi i jezdza przeroznymi dieslami. Tam nikt sie nie bawi z czekanie na wychlodzenie turbiny i jakos jezdza.... Czesciej zdarzaly sie pady skrzyn biegow niz samych turbin
laisar - 2008-01-15, 15:25
Ano właśnie - czyżby w takim razie był to jednak zbytek troski?
A, co mi tam, zapytam w ASO przy okazji - dawno ich nie gnębiłem (;
El Logano - 2008-01-15, 19:09
Hehe... mój znajomy ma od 8 lat audi 80 1.9 TDi 90KM i tam turbina śmiga pomimo przebiegu blisko 300 000km. Za autkiem troszkę czuć (jak za ikarusem) lekko smrodzi, ale nie dymi mocno i ladnie silnik pracuje. Wiele chyba zalezy od sposobu eksploatacji jednak. Przebiegi podane przeze mnie w linku to w koncu przebiegi srednie. Przydalo by sie jakies odchylenie standardowe od tych danych
jacala - 2008-01-16, 00:12
Generalnie turbiny baz gazowne lub inne (parowe) sa najbardziej trwalymi silnikami jakie czlowiek zrobil (chodzi mi o te ktore sa zaprojektowne by trwac) oczywiscie zakladajac odpowiednie warunki pracy no bo np taka turbina w eletrowni raz wlacza i w zaleznosci od przeprzeznaczenia pracuja latami badz cala zime. No ale w samochodzie juz trudniej o wlasciwe warunki pracy moze kiedys doczekamy sie seryjnego montowania rozwiazan ze statkow typu wstepne przesmarowanie i podgrzanie silnika przed startem, odpowiednio zaprojektowany sytem smarowania turbiny tak ze po zakonczeniu pracy jeszcze przez jakis czas jest smarowana.
A tak swoja droga to najwieksze silniki stosowane na statkach to z 1 litra pojemnosci maja okolo 4 KM
KaS602 - 2008-01-16, 01:36
jacala napisał/a: | moze kiedys doczekamy sie seryjnego montowania rozwiazan ze statkow typu wstepne przesmarowanie i podgrzanie silnika przed startem |
Dobre "Webasto" tu pomaga. W niektorych modelach jest mozliwosc podgrzania plynu chlodzacego, a co za tym idzie calego silnika przed startem...
Co do smarowania/studzenia turbiny dobry sposob ma na to Mitsubishi (o ile dobrze pamietam w EVO IX 380 jest taki system)- mimo wylaczenia zaplonu, wyjscia z samochodu i zamkniecia go silnik jeszcze chwile pracuje...
laisar - 2008-01-16, 10:10
No i dobrze, chociaż i tak nie nazwałbym tego rozwiązania "eleganckim" pod względem technicznym. Pozostaje kwestia na ile jest to bajer, a na ile faktycznie przydatna opcja. A może być i tak, że akurat w tym modelu ze względów konstrukcyjnych (np wyjątkowo wysoka temperatura pracy) okazało się wręcz, że taki gadżet jest niezbędny.
jacala - 2008-01-16, 23:48
Generalnie z tym czasem jaki musimy jeszcze krecic diesle ze wzgledu na turbine, jest czesciowo zwiazane z temperatura i czesciowo z obrotami turbiny. Temperature zbijamy po to zeby olej ktory przeplywa przez lozyska stal sie mniej wodnisty a obroty zeby turbina po zatrzymaniu silnika jaknajszybciej sie zatrzymala i niekrecila sie bez smarowania bo to jest zabojcze dla lozysk w ktorych olej jest jak woda. \lozyska na lini walu maja podobna sytuacje tyle ze tam tem jest znacznie nizsza. Swoja droga dlatego najlepiej dla silnikow doladowanych niewazne czy bezyna czy diesel stosowac oleje z wysokiej polki 0W40 ktore to w wysokich i niskich temp zachowuja sie prawie tak samo.
Black Eryk - 2008-01-24, 08:06
jacala napisał/a: | ... .Swoja droga dlatego najlepiej dla silnikow doladowanych niewazne czy bezyna czy diesel stosowac oleje z wysokiej polki 0W40 ktore to w wysokich i niskich temp zachowuja sie prawie tak samo. |
Owszem ale kiedyś trza będzie zejść na półsyntetyk. Co do turbiny w naszych daćkach to panuje opinia u użytkowników renault clio z silnikami 1.5dci że w silnikach z 85KM szybciej pada turbina niż z tymi które mają 68KM. Dodatkowo wina jest właśnie po stronie uzytkownika który nie chłodzi/smaruje turbiny nawet przez 10 sekund po zatrzymaniu się. Problemy takie i inne występują w wielu turbo dieslach dlatego że użytkownikom wydaje się że jak mają nowe auto to wytrzyma wieki - a niestety nowoczesny diesel nie jest już tak trwały jak starsze bez doładowania. Poza tym u nas większość aut właśnie tych wadliwych jest u drugiego właściciela gdyż pierwszy właściciel robi nim tylko tyle ile wie że auto wytrzyma w zależności jak je użytkuje - a potem sprzedaje żeby nie robić sobie kłopotów. Jeżeli nawet sprzedają bo mają kase to w tym momencie też często użytkują je jak idioci i nie dbają o auta bo ich stać na mandaty, naprawy a dodatkowo mają gwarancje na auto. Po gwarancji auto idzie na sprzedaż, kupują nowe i nie interesuje ich to co się w nim będzie psuło.
Dlatego jeżeli użytkujemy sobie nowego doładowanego diesla to należy przestrzegać pewnych zasad i wtedy będzie nam długo służył.
Szaruś - 2008-01-25, 08:42
A ci co mają garaże, to muszą 'smrodzić' w garażu 30 sekund przed odjazdem i 30 sekund po przyjeździe aby ostudzić turbinę?
Marcin - 2008-01-25, 09:20
Szaruś napisał/a: | A ci co mają garaże, to muszą 'smrodzić' w garażu 30 sekund przed odjazdem i 30 sekund po przyjeździe aby ostudzić turbinę? |
Moga przeciez pomalu wyjechac z garazy i posmrodzic chwile przed garazem Turbina i tak zaczyna krecic sie szybciej kolo 1800-2000 obr, wiec sam powolny wyjazd na zimno napewno jej nie zaszkodzi
dogberry - 2008-01-25, 11:10
Przecież bez problemu można wyjechać na luzie.
Jeżeli jeździsz po mieście to nie trzeba długo czekać aż się turbina zwolni, wystarczy 20 sekund (Czyli tyle aby zgasić światła, wyjąć i schować radio, założyć blokadę jak jest, poszukać dokumenty = ogólnie to się spakować )
Co do szybkiej jazdy to 2 minuty wystarczą.
Ja mam Daćkę na podwórku, w garażu inny samochód stoi. Pierwsze co robię to idę do samochodu i go zapalam, potem otwieram bramę i przychodzę i już można jechać.
Jak się sobie obmyśli co i w jakiej kolejności robić to nie ma problemu z czekaniem.
A mam takie pytanie jeszcze. Jak się zatrzymujecie gdzieś tylko na chwilę to jak zapalacie ponownie to ile czekacie? Czy od razu ruszacie? Ja robię tak, że włączam silnik, zapinam pasy, światła i ruszam.
Pozdrawiam
Szaruś - 2008-01-25, 21:07
dogberry napisał/a: | Przecież bez problemu można wyjechać na luzie.
|
A jak ktoś ma pod górkę, to chyba te 1,5 tony przepchać na luzie trochę zaboli
jacala - 2008-01-27, 09:43
Szaruś napisał/a: | A ci co mają garaże, to muszą 'smrodzić' w garażu 30 sekund przed odjazdem i 30 sekund po przyjeździe aby ostudzić turbinę? |
Jesli chodzi o start na zimnym silniku to w tym przypadku chodzi o co innego in w przypadku studzenia/smarowania przed zatrzymaniem. Jak startujesz silnik to olej jest juz wszedzie gdzie ma byc jak zgasnie wam lampa oleju zatem smarowanie niejest problemem. ALe jest inny problem naprezenia termiczne startujesz silnik i wszystko zalozmy ze ma -20 C a temperatury spalania i spalin sa prawie takie same jak przy rozgrzanym silniku zatem mamy wieksza roznice temperatur miedzy nagrzana powierzchnia wszelkich materialow a tym samym materialem tylko ze dalej od powierzchni. Jak ktos by chcial sprwadzc to niech wrzuci kostke lodu do goracej herbaty zobczycie jak fajnie peka. no i rano z powyzszych przyczyn jedziemy delikatnie do czasu rozgrzania sie silnika (wystarczy ze z ogrzewania bedzie juz leciec cieple powietrze juz mozna wowczas normalnie) Powyzsze dotyczy zarowno benzyniakow i diesli
dogberry - 2008-01-27, 18:50
Szaruś napisał/a: | dogberry napisał/a: | Przecież bez problemu można wyjechać na luzie.
|
A jak ktoś ma pod górkę, to chyba te 1,5 tony przepchać na luzie trochę zaboli |
A to już jest problem, ale te 30 sekund nas nie zabije. To nowe samochody z EURO4.
laisar - 2009-08-03, 17:33
Stary kotlet, ale nie mogę się powstrzymać (;
A jednak - wyszło trochę na moje! (((:
http://blogsilnika.blogsp...tsi-tfsi-i.html
Cytat: | [...] turbosprężarka Borg Warner K03. Jest ona chłodzona cieczą, nie zapomniano także o dodatkowej pompce, wymuszającej ruch cieczy tuż po wyłączeniu silnika. Ma to zabezpieczyć turbosprężarkę przed uszkodzeniem, szczególnie po jeździe z intensywnym wykorzystywaniem osiągów. |
r70 - 2010-05-23, 21:34
nic poza chcią oganiczenia trwałości turbiny i ewentualnego zarobkoania na wymianie, nie tłumaczy moim zdniem masowego stosowania mechanizmów ograniczajacych ryzyko uszkodzenia turbo po forswonej jeździe. Ale z drugiej strony... jak sobie pościelesz tak się wyśpisz
Ja mam doświadczenia z kilkom dieslami: 1.9D VW, 1.9D PSA, 1.9dCi 102KM, 2.2dCi 150KM, 1.5dCi 80KM i teraz 1.6HDi 90KM. Wszystkie eksploatuję prze cay okresu użytkowania na najlpeszpych populanych olejach w pełni syntetycznych 5w40 albo 0w40. W każdym pierwszą zmianę oelju robię po pierwszych 5 tysiacach delikatnej jazdy, a następnie jeszcze 15-20tyś. robię nie przekraczając 2500obr i przyspieszam delikatnie. nie forsuję także silnika na najniższych obrotach. Po tym okresie silniki są obciążane w całym zakresie obrotów - od biegu jałowego do odciecia czyli 4500-5000obr. Generalnie schładzam turbiny, ale przez jazdę z głową a nie przez czekanie na schładzanie po jeździe. I pzy przebiegach dochodzących do 250.000km z ŻADNYM z tych silników nie miałem kłopotów. Poza 1.9D VW żaden nie potrzebował dolewek oleju międzyzmianami (VW też po 100.000km przestał "brać"). Więc nie taki diabeł straszny chyba ;)
A największy strach o koszty związane z eksploatacją nowoczesnego diesla dopada mnie przy lekturze internetu...
Z cikawostek dodam że 1.9D PSA przy przebiegu 248.000 był w takim stanie że w zimie przy minusowych temp. potrafił po chwili kręcenia zapalać, jak się okazało bez sprawnej żadnej świecy żarowej ;)
wox - 2010-05-23, 22:19
r70 napisał/a: | A największy strach o koszty związane z eksploatacją nowoczesnego diesla (to ja pozwoliłem sobie dopisać) dopada mnie przy lekturze internetu...
|
... i wypowiadają się kierowcy benzyniaków
r70 - 2010-05-23, 23:01
poprawiłem, dzięki :)
Prawda. Spora część osób które się wypowiadają (nie mówię że wszyscy) o dieslach, nie mając praktycznie styczności z nimi. Powtarzają oni najcześciej stereotypy wyolbrzymiając ryzyko awarii i koszty ewentualnej naprawy.
laisar - 2010-05-23, 23:08
Bo to jak z recenzjami filmów - jak się go widziało, to żadna sztuka <;
Nieco poważniej: fakty są takie, że są elementy drogie w naprawie (nie mówię o jakimś "druciarstwie"), a jednocześnie - rzeczywiście podatne na uszkodzenia, nawet jeśli faktycznie powstałe głównie w wyniku działań użyszkodników <;
Oczywiście, dają też pewne konkretne zyski, ale nie ma nic za darmo - wymagają właśnie coraz większej uwagi w użytkowaniu, co nie dla każdego się się jednak bilansuje...
r70 - 2010-05-24, 09:51
Jasne, ale w przypadku turbo w samochodach daci, to koszty nie są takie olbrzymie. Nową turbinę da się kupić od przedstawiciela producenta za ok. 1200-1800zł - jeśli rozłożymy to na przebieg który podałem (250.000 co wcale nie znaczy że u nowego właściciela moich samochodów, turbina padął zaraz po zakupie;) ) to dostajemu koszt na poziomie 0.6zł do każdych 100km - czyli około 0.1L ON. Oczywiście zakąłdając że będziemy jeździli te 250.000 km i nie sprzedamy samochodu szybciej ;)
laisar - 2010-05-24, 10:19
W cenniku ASO kosztuje 3 kzł brutto, więc biorąc pod uwagę narzut serwisu być może faktycznie da się za tyle kupić - ale przecież to nie jest całkowity koszt naprawy... A już tym bardziej, że ich część - czas, "spokój ducha" - są kompletnie niewymierne i bardzo zróżnicowane osobniczo.
Dlatego się powtórzę: jak to w życiu - nie ma rozwiązań idealnych i po prostu każdy sam musi sobie skalkulować zyski i konieczne dla ich osiągnięcia inwestycje.
A bać się oczywiście wcale nie trzeba - ale decydując się na coś dobrze jest po prostu zdawać sobie sprawę z potencjalnego ryzyka i konsekwencji, bo bez tego wybór jest spaczony u źródeł.
Poza tym np dla mnie osobiście jednym z argumentów w ogóle na rzecz Dacii była właśnie jest prostota - budowy, eksploatacji i naprawy. Przegląd raz w roku, minimum czynności kontrolnych na co dzień, lanie paliwa i jeżdżenie bez zastanawiania się nad wtryskami czy turbo - bardzo, bardzo mi odpowiada.
Ale inne podejścia są rzecz jasna równie dobre, więc niech każdy robi jak mu pasuje - ja nikogo przecież odwodził czy zachęcał nie będę (:
piotrres - 2010-05-24, 14:48
laisar napisał/a: | (...)jednym z argumentów w ogóle na rzecz Dacii była właśnie jest prostota - budowy, eksploatacji i naprawy. Przegląd raz w roku, minimum czynności kontrolnych na co dzień, lanie paliwa i jeżdżenie bez zastanawiania się nad wtryskami czy turbo - bardzo, bardzo mi odpowiada.
|
Mnie też. Stąd taki, a nie inny wybór.
przemek_22 - 2010-07-26, 22:11
Znajomy mechanik wspominał mi kiedyś, że w nowych samochodach nawet w przypadku należytej staranności smarowania/studzenia turbiny i tak jej żywotność jest równa mniej więcej ok 200 tys. km. Cały rytuał poszanowania turbiny w opinii owego mechanika dotyczy trochę starszych jednostek jak np. "nieśmiertelne" niemieckie 1.9 TDI itp.
Ja jednak mając na uwadze "wrażliwość" francuskich jednostek dbam o turbinę wierząc, że przedłużę jej żywotność.
Kiedy odbierałem auto z salonu pouczono mnie przede wszystkim o dwóch rzeczach:
1) abym nie oszczędzał na paliwie
2) abym dbał o turbinę (pokrótce wyjaśniono mi jak o nią dbać).
Z własnego doświadczenia wiem (i jestem na to bardzo uczulony), że użytkownicy turbo diesli niestety nie dbają o turbinkę.
MarkD - 2010-07-27, 07:45
przemek_22 napisał/a: | Znajomy mechanik wspominał mi kiedyś, że w nowych samochodach nawet w przypadku należytej staranności smarowania/studzenia turbiny i tak jej żywotność jest równa mniej więcej ok 200 tys. km. |
Jest to prawdą, jeśli 200 tys km jest licznikowe a nie rzeczywiste.
przemek_22 napisał/a: |
Cały rytuał poszanowania turbiny w opinii owego mechanika dotyczy trochę starszych jednostek jak np. "nieśmiertelne" niemieckie 1.9 TDI itp. |
Spytaj się mechanika co się zmieniło w "nowszych" jednostkach, szczególnie jeśli chodzi o obroty turbiny oraz temperaturę pracy.
A to, że dbasz o turbinę to bardzo dobrze.
Auto Krytyk - 2010-07-27, 22:29
Ogólnie z turbiną jest tak jak z silnikiem że po przebiegu 150-200 tys.km zaczynają puszczać uszczelnienia i zaczynają się wycieki. W każdym razie na pewno na zimnym silniku nie można dawać w palnik, po autostradowej szybkiej powyżej 2500-3000obr/min jeździe schłodzić 1-2 minuty. W Daciach jest plus to że nie ma zmiennej geometrii łopatek turbiny i nie zapiekają się kierownice w niej także można uprawiać ecodriving bez przeszkód.
emka - 2010-08-26, 12:32
Dobry temat, dotyczy poniekąd każdego z nas, otóż patrząc jak mój ślubny nie dba o auta ( generalnie dla niego ma jeździć aż się nie popsuje a jak coś nawali to są warsztaty czy serwisy) ja dostaję trzęsawek,bo przecież tym autem kiedyś ktoś będzie jeździł! W przeszłości kupowałam tylko używane auta benzyniaki i tylko japońce albo niemce, inne nie wchodziły w rachubę, miałam większą pewność,że za szybko się nie wyeksploatują części czy mechanizmy. Diesla nie kupię nigdy używanego, bo mogę trafić na takiego właściciela,który:
właśnie nie dbał o turbinę, mył auto raz na rok albo jak już nic nie widział itp,boza 3 lata i tak kupi nowy z salonu.
A moje proszenie o zadbanie o auto kończy się na proszeniu,bo ten typ tak ma- auto służy do jeżdżenia i nic poza tym.
r70 - 2010-08-26, 12:42
nie przesadzaj z tym myciem - to nie dbanie o samochód tylko o jego estetykę ;) Od mycia samochód rdzewieje, a odpowiednia ilość brudu na lakierze zabezpiecza go przed uszkodzeniami i czyni mniej atrakcyjnym dla złodzieja :)
emka - 2010-08-26, 12:47
r70 napisał/a: | nie przesadzaj z tym myciem - to nie dbanie o samochód tylko o jego estetykę ;) Od mycia samochód rdzewieje, a odpowiednia ilość brudu na lakierze zabezpiecza go przed uszkodzeniami i czyni mniej atrakcyjnym dla złodzieja :) |
takie traktowanie przekłada się na całość eksploatacji auta- ile razy przypominałam o zmianie biegu,bo rozmawiał przez telefon i zarzynał auto na dwójce...takich przykładów jest wiele. Uważam,że jeżeli ktoś dba o samochód to dba i o wygląd i o serduszko.
I sól(chemia) po zimie na aucie jednak ma wpływ i nie pozytywny! ale to już inny temat.
r70 - 2010-08-26, 13:29
emka napisał/a: | r70 napisał/a: | nie przesadzaj z tym myciem - to nie dbanie o samochód tylko o jego estetykę ;) Od mycia samochód rdzewieje, a odpowiednia ilość brudu na lakierze zabezpiecza go przed uszkodzeniami i czyni mniej atrakcyjnym dla złodzieja :) |
takie traktowanie przekłada się na całość eksploatacji auta- ile razy przypominałam o zmianie biegu,bo rozmawiał przez telefon i zarzynał auto na dwójce...takich przykładów jest wiele. |
Czy niepodporządkowanie się modzie musi przekładać się na niezdrowy styl życia ? albo więcej, czy chodzenie w wymiętych ciuchach oznacza że zaniedbujemy zdrowie ? Może, ale nie musi. Nie można generalizować - gdyby tak był, to kupują używany samochód wystarczyłoby wybrać ten odebrany od gruntownego czyszczenia. Znam dziesiątki przykładów samochodów ktore są wiecznie brudne a w kabienie jest sporo śmieci i tony kurzu, a nigny nie zawodzą, jadą tam gdzie właściciel chce, bo są na bierząco serwisowan. I znam też takie, które wyglądają jak z prosto z salonu, a są w opłakanym stanie technicznym.
Nie pisze o Twoim przypadku tylko ogólnie :)
Beckie - 2010-08-27, 21:05
r70 napisał/a: | Znam dziesiątki przykładów samochodów ktore są wiecznie brudne a w kabienie jest sporo śmieci i tony kurzu, a nigny nie zawodzą, jadą tam gdzie właściciel chce, bo są na bierząco serwisowan. |
Jakbyś widział moją MCV.
Jeśli umyję auto nie częściej niż 4 razy w roku to chyba brud mi go nie zje. Przed sprzedażą zawsze można autko przygotować żeby nowy właściciel miał znośne warunki.
antropolog - 2013-07-06, 15:52
wracając do turbiny i jej chłodzenia tu przyda się pytanie do forumowiczów:
Komu turbina padła i po jakim przebiegu i jakiej eksploatacji?
ajax - 2013-07-06, 16:36
W jaszczembiu (corsa) po ok 120 000. Wyszczerbione mocowanie wirnika. Pierwsze 83 000 km był samochodem firmowym, nie wiem jak jeżdżonym. Całość kosztowała jakieś 3500 PLN i mocno zabolało.
205 000 - działa bez problemów
2010 000 - jw
W Wampirze (56 000 km) odpukać
Już niemal 80 000 km i nadal odpukać - nic
Ponad 95 000 - nic nowego
112 000 - jak dostaje solidnie w palnik, to zaczyna trochę pogwizdywać (słyszalne tylko z zewnątrz). Poza tym nadal nic
125 000 - stan jak wyżej. Po drodze wymiana paska rozrządu z pompa wody, do zrobienia zawieszenie i uszczelniacz wału (dobrze, że nie "wała")
|
|