Wysłany: 2020-03-30, 16:28 Jazda przy niesprawnym ładowaniu akumulatora.
Trochę głupie pytanie, ale może ktoś w praktyce musiał to sprawdzić.
Czy przejadę ok. 20 km, na światłach mijania, przy braku ładowania akumulatora (zerwany pasek alternatora)? Akumulator 60 Ah, nowy, świeżo naładowany.
Powinieneś przejechać .
Ale chyba powinieneś pamiętać że w dawnych dobrych czasach istniały prowizoryczne metody pasek zastępczy robiło się z pończoch żony/dziewczyny/kochanki :)
A czy ten pasek przypadkiem nie napędza pompy płynu chłodzącego? Jeśli tylko alternator plus pompa wspomagania to powinieneś bez problemu przejechać, tylko jak ci zaczną przygasać światła, to za chwilę stanie pompa paliwowa. Na końcu zapłon. Generalnie na godzinę jazdy powinno wystarczyć.
Jeśli pompa wody napędzana tym samym paskiem, to taka jazda moze sie skończyć wymianą uszczelki pod głowicą.
Marka: Dacia
Model: LOGAN MCV II
Silnik: 0,9Tce
Rocznik: XII 2017
Wersja: Stepway Outdoor Pomógł: 52 razy Dołączył: 21 Mar 2017 Posty: 1930 Skąd: Ząbki
Wysłany: 2020-03-30, 18:02
Tylko szkoda takiego nowego akumulatora. Prawdopodobnie po takiej jeździe będzie nadawał się na śmietnik lub w najlepszym wypadku straci trochę swojej pojemności.
Tylko szkoda takiego nowego akumulatora. Prawdopodobnie po takiej jeździe będzie nadawał się na śmietnik lub w najlepszym wypadku straci trochę swojej pojemności.
Dlaczego? Mam nadzieję, że całkiem się nie rozładuje.
Marka: Dacia
Model: LOGAN MCV II
Silnik: 0,9Tce
Rocznik: XII 2017
Wersja: Stepway Outdoor Pomógł: 52 razy Dołączył: 21 Mar 2017 Posty: 1930 Skąd: Ząbki
Wysłany: 2020-03-30, 21:48
RWw napisał/a:
dudu$ napisał/a:
Tylko szkoda takiego nowego akumulatora. Prawdopodobnie po takiej jeździe będzie nadawał się na śmietnik lub w najlepszym wypadku straci trochę swojej pojemności.
Dlaczego? Mam nadzieję, że całkiem się nie rozładuje.
ponieważ akumulator którego napięcie spadnie poniżej pewnej wartości zasiarcza się i traci swoje parametry. Nie pamiętam dokładnie ale tą wartością jest chyba 9V.
Marka: Dacia
Model: Lodgy
Silnik: 1.6 MPI
Rocznik: 2012
Wersja: Laureate 7 os. Pomógł: 81 razy Dołączył: 12 Maj 2010 Posty: 3709 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-03-30, 22:45
Kubica nie dał rady dojechać kilkunastu kilometrów do parku serwisowego po awarii alternatora Fiesty podczas Monte Carlo a zmieniał po drodze akumulator. Niestety , to nie te czasy że potrzebny był tylko prąd do zasilania cewki, teraz ECU,pompa paliwowa, wtryskiwacze i czujniki zżerają mnóstwo prądu.
Ostatnio zmieniony przez DrOzda 2020-03-30, 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Nie ujedziesz benzyniakiem :)
Dieslem nie dałem rady 10km zrobić jak alternator się zatarł.
Dieslem z common railem I elektrycznym wspomaganiem Volvo V50, po ładowaniu przez 10 minut z innego auta, dojechałem 10km do warsztatu. Auto stanęło z powodu rozładowanego akumulatora, bo padł alternator. Kablami podładowałem i po 10 minutach zrobiłem 10km. Na podjeździe przestało działać wspomaganie.
Diesel z common railem i wspomaganiem elektrycznym, bierze więcej prądu niż benzyna z hydraulicznym wspomaganiem
Napiszę całkiem z innej beczki.
Mercedes W124 silnik 2.5Diesel,bez sprawnego alternatora przejechał dystans 890 km.
Silnik bez modułów,komputerów,sterowników,jedyny odbiornik prądu w pojeździe to zegarek na desce rozdzielczej.
Prąd był potrzebny do podgrzania świec i uruchomienia rozrusznika,pewnie mógłby jechać tak tysiące kilometrów.
Gość
Wysłany: 2020-04-01, 08:51
Był jeszcze jeden odbiornik prądu w tym aucie, cewka zaworu paliwowego, bez prądu auto gasło, bo odcinało paliwo. W Starszych beczkach, zawór był podciśnieniowy, ale W124 już miało gaszenie prądem.
Dawno temu Ibizą 6L z silnikiem 1.2 benzyna przejechałem przez pół Wrocławia w godzinach szczytu.
Na trasie padł mi alternator, odholowali mnie assistancem w niedzielę do aso do centrum Wrocławia.
W poniedziałek rano ludzie z aso dzwonią po "zaprzyjaźnionych" szrotach żeby znaleźć alternator, bo nawet jakbym chciał nowy, to trzeba czekać tydzień, bo akurat w Polsce nie mieli. W między czasie od rana ładują mi akumulator.
W końcu przyjechał facet z "pasującym" alternatorem - według numerków. Zostawił i pojechał, ale okazało się, że nijak nie pasuje. Co ciekawe - mój "oryginalny" akumulator był wpasowywany gumówką i trzyma się na dwóch z trzech śrub - trzecie "ucho" ma ucięte, bo zawadzało by o blok silnika...
Decyzja - jedyny sposób to jechać regenerować. Facet, który podjął się tego od ręki ma warsztat przy obwodnicy, w obie strony nie zdążymy. Trzeba jechać swoim. Aso zmontowało mi samochód, skasowali mnie za jedną roboczogodzinę, mimo że nakombinowali się nie mało, a nie z ich winy nienaprawione.
Koniec końców głupi młody ja zamiast przez assistance zawołać lawetę, żeby mnie zawieźli do tamtego warsztatu, zdecydowałem się jechać bez ładowania na drugi koniec miasta.
Jechaliśmy oczywiście bez świateł, mapa na kolanach żony (gps wtedy nie mieliśmy) i kombinujemy. w połowie drogi wysiadło elektryczne wspomaganie kierownicy, potem wspomaganie hamulców, kierunkowskazy, zakładam, że światła stop też.
Profilaktycznie przed ruszaniem opuściłem szybę, więc pod koniec machałem przez okno ręką jak rowerzysta... W lewo było łatwo, w prawo gorzej, bo nad dachem...
Najbardziej bałem się, że ktoś nam w bagażnik wjedzie, przez brak stopów.
Pod koniec jazdy wyłączył się licznik, ale silnik uparcie jechał. Najgorszy był zjazd z krajowej chyba "8" (wylotu na Świdnicę) w lewo do warsztatów zaraz za obwodnicą. Stanąłem na środku drogi i zastanawiałem się czy samochód ruszy, czy iskra nie będzie za słaba i nie zgaśnie na środku drogi.
Ale ludzie zauważyli, że mam coś mocno nie tak i zatrzymali się, przepuścili nas. Jak wjeżdżałem do warsztatu silnik zgasł, zabrakło prądu na iskrę...
Cała trasa zajęła około chyba niecałą godzinę, choć dziś pamięć może płatać mi figle.
Koniec końców, fachman alternator rozebrał, zregenerował co trzeba, zamontował i o 19 mogliśmy ruszyć do Lublina... To był chyba najdłuższy dzień w mojej karierze kierowcy.
Jestem pełen podziwu dla wytrwałości tego samochodu i dla poświęcenia Pana Akumulatora, który przygodę na szczęście przeżył, ale już nigdy nie był taki sam.
Ostatnio zmieniony przez SWilk 2020-04-01, 09:06, w całości zmieniany 1 raz
Czy przejadę ok. 20 km, na światłach mijania, przy braku ładowania akumulatora? Akumulator 60 Ah
Też mam 60, nie nowy, ale w pełni sprawny - holowałem w zeszłym roku swoją daćkę i po 25 km i 35 min jazdy na samych światłach pozycyjnych i mijania przed bramą warsztatu przy próbie uruchomienia silnika wyłączał się już licznik. Oczywiście na odpalenie potrzeba więcej prądu niż na kontynuację jazdy, ale udany start skróci zasięg, więc wątpię w te 20 km. Natomiast przy jeździe w jasny dzień zrezygnowałbym po prostu ze świateł mijania, wtedy powinno się udać bez większych problemów.
Marka: Dacia
Model: Lodgy
Silnik: 1.6 MPI
Rocznik: 2012
Wersja: Laureate 7 os. Pomógł: 81 razy Dołączył: 12 Maj 2010 Posty: 3709 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-04-01, 11:42
MartinezTychy napisał/a:
Był jeszcze jeden odbiornik prądu w tym aucie, cewka zaworu paliwowego, bez prądu auto gasło, bo odcinało paliwo. W Starszych beczkach, zawór był podciśnieniowy, ale W124 już miało gaszenie prądem.
I w takiej sytuacji wystarczała 9V bateryjka wpięta w obwód zasilania zaworu. I wtedy można było jechać non-stop nawet bez akumulatora.
Ostatnio zmieniony przez DrOzda 2020-04-01, 11:43, w całości zmieniany 1 raz
Taka dobra rada:
Kiedyś stosowano rajstopy...
Dziś można na trytytki... Spinamy to co potrzebne, czyli pompę wody, alternator i jedziemy z koksem. Taką sztuczkę zastosował mechanik, jak przyjechał zholować mi autobus. Nie chciało mu się podpinać holu, to połączył 3 długie trytytki, ominął to co nie było potrzebne i dojechałem bez problemu.
Nie znam nikogo, kto by taką pończochą cokolwiek zdziałał. Jazda na samym akumulatorze niewiele szkodzi, więc warto spróbować. Inaczej w mieście, inaczej na drodze wojewódzkiej. Nie wiemy gdzie założyciel tematu chce jechać. Zawsze można wziąć drugą baterię do bagażnika i przedłużyć zasięg. Kolega dojechał ładą Niva, 1,7MPI, czyli podobny poziom elektryfikacji co Logan 1.4, z Kościerzyny do Gdańska, czyli jakieś 60km
Nie wiem kto zmienił moją wypowiedź,wprowadza w błąd gdyż każdy jeden silnik Diesla w Mercedesie W124 miał i ma gaszenie na podciśnienie.Nie było żadnej cewki z zaworkiem i tego typu wynalazków.Owszem były czujniki Ara lub czujnik wzbogacenia mieszanki na rynek Austria,Szwajcaria teren górzysty.
Wspomniane silniki w MB W124 to:
OM601
OM602
OM603
każdy z nich miał pompę wtryskową rzędową sekcyjną.
Bardzo proszę nie zmieniać i nie dopisywać moich odpowiedzi szczególnie,gdy ktoś nie wie o czym pisze.
Z użyciem pończochy jechałem raz w życiu .
Miałem do pokonania trasę w nocy ok 160 km . Po uszkodzeniu paska akcesoryjnego udało mi sie przejechać około 40 km po czym zapłon przestał dawać iskrę ( jechałem na samych pozycyjnych) .
Dlatego napisałem o użyciu pończochy na samym początku tego tematu
Marka: Opel
Model: Zafira Family
Silnik: 1,8
Rocznik: 2014 Pomógł: 10 razy Dołączył: 15 Lip 2010 Posty: 1591 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2020-04-02, 09:45
Jechałem Laguna 1 z silnikiem K4M czyli tym samym co w Dusterze 1. W okolicy Lyonu usłyszałem huk pod maską i zaczął się wydobywać dym, okazało się że zatarł się całkowicie alternator - nie obracało się koło pasowe. Przeciąłem i usunąłem pasek - - po czym pojechałem dalej . Dzwoniłem do znajomych mechaników - zdania były podzielone - jedni mówili że przejadę 20 km, inni ze z 1000. Dojechałem pod Karlsruhe - czyli trochę pona 500km, tam zapaliły się kontrolki ABS i poduszek - czyli kończy się prąd. Na parkingu podładowali mi akumulator z TIR - a , po ok 2 godz ładowania pojechałem dalej. Niestety starczyło na 20 km. Wezwałem pomoc drogową, kupiłem od nich całkowicie naładowany akumulator i dojechałem na nim pod Drezno. Tam go podładowałem w kolejnej ciężarówce i dotarłem pod Bolesławiec, gdzie przyjechał po mnie kolega z kolejnym akumulatorem. Niestety okazał się wadliwy i przejechałem kolejne 20km. Na szczęście był Polonezem ze starego typu dieslem więc po odpaleniu silnika wymontowaliśmy od niego aku i nam dotarłem do domu - on jechał bez.
Myślę ze nowoczesne samochody - te ze start -stopem pewnie by tak nie dały rady, ale starsze Dacie pewnie by dały rade - na pewno te z silnikiem Renault, nie wiem jak jest napędzana pompa wody w silnikach Nissana - jak od rozrządu to nie ma problemu, jak od paska akcesoriów to niestety nie.
Dziękuję wszystkim za opinie. Wobec opisanych historii, moja jazda nie była żadnym wyczynem, ale dla porządku podam.
Odległość do warsztatu wyniosła 12 km. Naładowany akumulator. Świeciło słońce, więc zaryzykowałem jazdę bez świateł. Akumulator do końca utrzymał napięcie ponad 12V, więc pewnie można było przejechać kilka razy więcej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum